10.06.2014

bo widzicie

ja mam ogromny deficyt dzieciństwa, szaleństwa.
kołowrotku, niepewności jutra -
to, że pewna byłam, iż będzie złe niczego nie zmienia -
wiedziałam, że będzie.
i było.

wpadłam swego czasu w złe towarzystwo,
które chciało mi życie ustawić pod linijkę.
zapewnić mi Przyszłość.
cholera, ja cały czas myślałam o Przyszłości.
robiłam daleko bardzo siężne plany,
w gimnazjum wiedziałam, co chcę studiować,
do kiedy, kiedy iść do pracy i zmienić studia na zaoczne.
imiona dzieci też mam.
zawsze żyłam piętnaście kroków do przodu.
nie byłam dzieckiem z kluczem u szyi,
byłam dzieckiem, które stało na straży.

nie umiem tego nikomu wyjaśnić,
tym, co się zapewne szczerze troszczą o moją Przyszłość.
tym, co z powątpiewaniem - pogardą? - patrzą na moje dzisiejsze poczynania.
że przecież nie etat, nie trzy lata za biurkiem, nie emerytura.
c'mon, mam 26 lat, emerytura?
jak przyszedł list, każący wybrać sobie fundusz,
to przez godzinę siedziałam jak wryta.
dopiero zaczynam -
bo praca w kancelarii była moją pierwszą -
wycieczkę, a tu już mam decydować o końcu?

a ja się świetnie czuję dziś,
dziś, kiedy trzeci miesiąc a ja w czwartym już miejscu -
pozwiedzam przynajmniej, bo każde odległe od mojego miejsca zamieszkania -
i to nie ze wstydu, pokazałabym Wam koszulkę, w której pracuję, z logiem,
tym, co mieli szansę się ze mną widzieć pokazywałam.

więc przestańcie mi współczuć,
a zacznijcie gratulować.
ciekawego życia, przygód, zwiedzania,
tego, że jestem jak ten Rolling Stone.
skaczę z miejsca w miejsce, mam przeżycia, przygody.
i nie jestem głupia, ubezpieczenie też mam,
btw bardzo się przydało, jak sobie te geny badałam,
więc naprawdę, wiem, co robię.

i naprawdę, przeżywam jeden z lepszych okresów w swoim życiu.

i naprawdę, to mi wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz