4.04.2013

i tego właśnie

mi było trzeba.
jakiejś stałej, pewnej, regularnej.
systematycznej.

bo stety, niestety -
ten klasyk się w moim przypadku zgadza,
to, co wszędzie się zdarza zdarzyło się i mi.

to właśnie stąd bierze się najwięcej nerwów, a w konsekwencji -
problemów.
z niepewności.
ale nie siebie, tylko niedotrzymanych obietnic,
terminów, nagłych wypadków na porządku dziennym,
ciągłego przebywania w stanie awaryjnym,
bo coś. ktoś. albo właśnie nagle wcale.

a teraz już jestem spokojniejsza,
niby nie całkiem, ale wystarczy.
miało - i ma, nawet bardzo dosłownie -
swoją cenę, ale jest gwarancja.
która stanowi filar do budowania reszty konstrukcji.

już się mogę choć trochę odciążyć,
odetchnąć choćby z połową ulgi,
robić plany, nie jakieś imperialne,
bo nigdy z nich nic nie wychodziło i tak,
ale będzie przecież tylko lepiej,
więc można bardziej perspektywicznie.
wydłużyć przyszłość trochę bardziej niż o jutro.

są też co najmniej dwie osoby,
którym naprawdę zależy.
i nie hologramowo, nie hasłowo,
nie zapalają się na pięć sekund łuną sloganu,
tylko są.
wierzą, ufają, są ciekawi, wspierają, ale i popierają.
upewniają, że to, co robię, jaką taktykę obrałam,
że to jest słuszne.
nie muszę się sama zapewniać, by za chwilę mieć wątpliwości.
chcą dobrze i mówią, że robię dobrze,
więc wygląda na to, że faktycznie - obrałam właściwy kurs.

i to wystarczy.
brzmi jak mało, ale jakoś za trudno było o to wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz