martwisz mnie, świecie.
martwisz mnie jakością swoich bohaterów.
swoich idoli, ludzi nad którymi wznosisz peany.
który cenisz tych, którzy są ledwie porządni.
nie źli i wystarczy.
bijesz na aplauz tym, którzy robią to, co do nich należy.
nie więcej - wystarczy, że nie mniej.
cieszysz się nie z wygranych,
a nieprzegranych.
śmiejesz się nie ze śmiesznych,
a nieżenujących.
słuchasz nie dobrych,
a niezłych.
marnyś, świecie.
cieszący się przeciętnością.
cytując jednego z moich ulubionych liryków -
i'm not fucking Messiah,
nie robię niczego ponad.
staram się tylko nie poniżej.
dla mnie to nie chwała,
to oczywistość.
nie dbam o wizerunek nie tylko dlatego,
że jest pusty, ulotny, przeminie.
nie dbam, bo jest za nim coś jeszcze,
jakieś fundamenty, o które trzeba zadbać.
co z tego, że masz ładną buzię,
jeśli wystarczy, że ją otworzysz i pustka?
dlatego nie słucham komplementów.
nie dlatego, że czuję się
brzydka,
głupia,
niewarta.
dlatego, że chcę więcej.
i'm not there yet.
jeśli, w wieku dwudziestu pięciu lat jestem wszystkim,
to na cholerę mi kilkadziesiąt kolejnych?
nie chcę splendoru,
pochwał,
odznaczeń,
czy lajków.
chcę więcej.
bardziej.
do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz