popsułam sobie bloga, znowu. ma być prosty, bo autorka łatwa nie jest i może jemu uda się dźwignąć. stworzyć tory dla pociągu, który pędzi, choć nie po prostych torach, nawet nie zawsze do przodu prowadzących, najczęściej nawet do tyłu. państwo się zaśmieją, że ja taka naiwna, ale ja naprawdę dostrzegam związek między swoim byciem i stylem tegoż bycia a faktem, że w autobusach i pociągach wybieram siedzenie tyłem do kierunku jazdy. z tego samego powodu zdarza mi się lubić korn, o saturate nie wspominając. one też mają ten reverse gear.
dlatego, wbrew pozorom, nie lubię pisać i dlatego każdy kto myśli - był taki jeden, to może i takowych się naroiło, nie daj bóg - że piszę wszystko like absolutely bare się tu i tam daję, to tkwi w błędzie. teoretycznie nie mój problem, choć chciałabym, żeby mój. bo jeśli rozmawiam twarzą w twarz, rzadziej twarze w twarze, bo tłumów nadal nie lubię bardzo a tłum to więcej niż nas troje, to jestem tam, łykam słowa, patrzę w oczy, tam i teraz, ale jak sama, przed czy po, to jadę. dobijam do dawnych peronów i zwalniam.
dziś mam siedemnaście lat i na nowo przeżywam coś, co z ręką na sercu i tym razem tak naprawdę, bo tam właśnie zostało, było najradośniejszą... nie, nie było najradośniejszą rzeczą, było, tak z boku, bardzo kiepskie, toksyczne, męczące i niewłaściwe, niezdrowe i nie powinnam była, ale ja wtedy byłam najradośniejsza. już nigdy potem tak nie byłam, szczerze. nie myślałam, głupia i nierozsądna, ale piękne to było, bo mogłam być taka. a nawet jak nie mogłam, to byłam. czułam się, pewnie irracjonalnie, ale co tam, super bezpieczna i nie było świata. czy to dobrego, czy złego - nie było.
przez dwa dni w tygodniu czy miesiącu traciłam całą czujność, znać po tym, co robiłam i jak mi było wszystko jedno, co będzie jeśli się wyda.
i to tam zostało, wiem to na pewno. nie, żebym czyniła próby przykładając się bardzo, bo wiem, że wtedy się nie przykładałam i miałam. i jeśli nie mogę tak drugi raz, to nie mogę wcale. ale to nie boli, to jest miłe i dobre, że mam to i wraca, tak czy inaczej. a jak wraca to całkiem, z dobrodziejstwem i złodziejstwem inwentarza. i see things, i smell the fregrance, i feel this unbelievable warm. and safety. ją to najbardziej.
i nie tęsknię przesadnie, nie schodzę na dół, by popatrzeć na ławkę i Warszawę z jej perspektywy - i tak niespecjalnie się jej wtedy przyglądałam, acz panoramę, że była, pamiętam, nie wystaję pod kolumną, acz pamiętam, która to była.
jeśli to już było, to ok, nie brakuje mi. zwłaszcza, że wraca. bez ciągów dalszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz