mój syn będzie miał na imię Antoni (i to zostało postanowione na długo przed No Country For The Old Men), córka - Julia (na wypadek gdyby mi się córka miała nie trafić to się zabezpieczyłam i sama się tak nazwałam, na bierzmowaniu). kot będzie Patafian. ostatnio postanowiłam uniknąć niespodzianki i kotce będzie Szuja. kiedyś chciałam mieć duży dom ale mi przeszło i wolę mieszkanie. warunek: musi mieć schody, choćby i malutkie, choćby i na pawlacz czy inny strych - schody drewniane. mieszkanie będzie posiadać niestety co najmniej 5 pokoi i nie z uwagi na moją burżuazję i rozmach, tylko poza pomieszczeniami takimi, co to muszą być w każdym domu (salon, sypialnia, pokój dla dziecka, kuchnia i łazienka) to ja muszę mieć swój pokój. taki do uciekania przed światem. i taki, do którego nikt nie będzie wchodził. zakładam, że ojciec moich dzieci też by takiego miejsca potrzebował więc siłą rzeczy - liczba pomieszczeń rośnie.
salon będzie pomarańczowy, z żółtymi meblami. sypialnia czerwona z czarnymi meblami i czarną, satynową pościelą (jak się zestarzejemy to się przemaluje na bardziej stonowane kolory, zgoda). łazienka tradycyjnie niebieska, choć miło by było, gdyby łazienka sobie a toaleta sobie bo to jest jakaś żenada, że ja sikam a on się goli albo on sika a ja myję zęby. przedpokój natomiast butelkowo-zielony. kuchnia beżowa. wizji tego mojego pokoju jeszcze nie mam, bo dopiero niedawno sobie uzmysłowiłam potrzebę jego zaistnienia.
oczywiście wiem, że mogę mieć dwóch synów, dwie córki, zero synów i zero córek, nie będę mogła po ludzku zamówić pomarańczowej/czerwonej/niebieskiej/zielonej/beżowej farby, tylko - kolejno - Hiszpańską Pomarańcz, Furię Torreadora, Błękit Pacyfiku, Heineken, Piasek Pustyni, że w ramach cięcia kosztów trzeba będzie salon z kuchnią połączyć, łazienkę zrobić jedną - wolę prysznic niż wannę - i że niestety rolę mojego pokoju będzie pełnić szafka w kuchni, do której się zwinę w chińskie osiem ale zamiast planowania Dnia Ślubu to sobie zaplanowałam Mój Dom. od małego.
wtedy jest szansa, że powiodę życie rodzinne, przed którego wizją, póki co, się wzdrygam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz