13.10.2010

so you don't want to hear about my good day?

jak komuś jest tęskno do notek w stylu wstałam, wypiłam kawę, zrobiłam to, to i to, to mam dlań gratkę. mianowicie wstałam a tam! pełno wody. ale może od początku.

jutro o godzinie czternastej ma przyjść pani z opieki społecznej, czy czego tam, sprawdzić czy M. po mastektomii nie odrosła pierś aby. bo to powszechny rozwój wydarzeń - każdy narząd się, prawda, autoregeneruje więc może i jej odrosła i już nie potrzeba jej renty? pani chyba jeszcze niestety nie wie, że M. przysługuje renta także z uwagi na inną przypadłość, z którą my się borykamy dwa lata z hakiem, czyli tą amnezją z przyległościami. o dziwo (ta, jasne), zarówno jej amnezja jak i przyległości występują w medycynie pod bardzo konkretnymi nazwami ale już zostawmy to.

ma przyjść. a skoro ma przyjść pani to, jak to u ludzi bywa kiedy ma przyjść pan/-i, zaplanowaliśmy na dziś sprzątanie. i było, oj, jak jasna cholera było. więc wstaję i patrzę a tam wanna wody, która się topi w wodzie na podłodze a ta z kolei wylewa do przedpokoju. z krótkiego wywiadu wynikało, że zatkało odpływ w wannie i masa słów nienadających się do kolportacji przesadnie. mhm. z kolei z wywiadu przeprowadzonego z T. wynika, że wanna rano działała bez zarzutu, tak samo zresztą jak jej odpływ.

mogłabym poświęcić cały, duży akapit na złorzeczenie, że fajnie się zaczyna bo już nie tylko zużywa wannę wody do prania drobnych form ale i przyczynia się do mikropowodzi. ale okej, okej, już nic nie mówię, jestem dobrą córką i... oferuję pomoc przy opróżnianiu. pff, akurat. nie cierpię takich jazd kurwa, kurwa, kurwa, mam problem, nikt mi nie chce pomóc, kurwa, kurwa a jak oferujesz pomoc i nawet motywujesz, że jej nie wolno dźwigać z powodów, nawiasem mówiąc, tych samych z jakich przychodzi jutro pani, to tylko zarabiasz wysłuchiwanie kolejnych wyrazów nienadających się, prawda, do kolportacji i wynika z nich jasno, że nie, dziękuję. nie to nie, przecież jej w tej wannie nie utopię, coby się do niej dostać. zresztą wszelkie próby, podjęte, nacisku kończą się tym, że ona płacze, więc niech mi będzie odnotowane, że próbowałam wszystkiego.

więc zrobiłam nam kawę, kątem oka podpatrując czy nie wymięka i jakby co, to ja ją tu podstępem do kawy a sama przejmę ster. nie wymiękała, wspierała się kolejnymi wiązankami puszczanymi z kolejnymi wiadrami wody, dlatego uszłam do ekhm, ekhm, salonu, coby sprzątać, gdyż przyjdzie pani.

jebut! ten dzień nie byłby wart opisania, gdyby po prostu dało się tę wodę wylać wiadrami czy prozaicznie odetkać rurę, prawda? on zyskuje na atrakcyjności dopiero wtedy, gdy się okazuje, że niepozorna pralka się napełnia wodą z wanny i tak co kwadransik może wypluwa kolejną dostawę. na podłogę w łazience a z tejże do przedpokoju. a z przedpokoju do...

haha, haha, ponieważ wanna pluła wodą z umywalki, to się szło z tymi wiadrami do toalety, co to jest tuż obok. rozkład mieszkania jest taki, że gdy otwiera się drzwi do toalety to blokuje się całkowicie dostęp do trzeciego pokoju - proszę sobie wyimaginować radość z mieszkania w pokoju przy kiblu, po miesiącu się wyniosłam. ponad to bardzo jest zabawnie, gdy któreś z nas tam idzie i musi uprzedzać tego, co jest w toalecie, żeby przypadkiem nie wychodził, coby nie rymsnąć idącego. no i ten oto sekret designerski sprawił, że gdy T. zamknął drzwi od toalety, to wyszło na jaw iż pokój, służący nam na co dzień za składzik, ergo jest tam Bardzo Dużo Małych i Dużych Rzeczy, także ubrań, jest po kostki w wodzie. tadaam.

każde z nas powiedziało, albo pomyślało, bardzo brzydkie słowo i dalej, jazda, z mopem. poszłam na ochotnika, podpowiadając jednocześnie T. żeby podłożył miednicę pod tę pralkę, bo tak to my możemy się i do jutra bawić, skoro tej wody ma na podłodze przybywać - miednica część przejmie. w przeciwieństwie do T., który nie przejął się wcale a powinien bo ledwie skończył zaprzeczanie a tu znów JEBUT! abstrahując od dramatyzmu sytuacji to to jest bardzo zabawny widok jak ci się pralka otwiera sama z siebie i bucha Niagarą. może brudniejszą ale równie rwącą.

po wyciśnięciu dwóch wiader z mopa, zakończyłam występ, jak mniemam, sukcesem. zarówno przedpokój jak i łazienki oraz pokój nie toną, acz! sukces główny - lokalizacja źródła problemu oraz usunięcie przyczyny - nie został osiągnięty. grubsza sprawa jakaś, poszło w dół do piwnicy - jak miło jednak mieszkać na parterze i nie mieć połowy pionu pod drzwiami lamentującą, żeśmy ich zalali - i dopóki pan gospodarz nie wytrzeźwieje, to kicha.

także ten. niebanalny miałam dzień, zaiste. właściwie trzeba nam było zostawić ten burdel, przyszłaby pani, nie musiała o nic pytać, zobaczyła że jesteśmy rodziną wymagającą wsparcia wszelakiego.

a tak trzeba sprzątnąć. i tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz