5.11.2009

Chujowizna Niska wpadła była.

Boże, co za koszmarny tydzień.

Problemem jego głównym nie jest bynajmniej to, że coś się stało. Wręcz przeciwnie - nie działo się absolutnie NIC. I niczym nie jest to spowodowane.

Przez cały tydzień - jutro mam wolne, to sobie mogę już podsumować - byłam na jednych, słownie jednych ćwiczeniach. Bez żadnego wyraźnego powodu, chora już nie jestem - nie mam więc żadnego zwolnienia, żadnej podkładki - jedynie moja głowa jest jakoś tak ciapowato zwieszona i nie bardzo widziała sens w wojażach na uniwersytet.
To jest super-nieodpowiedzialne ale widać powinnam była mieć nad głową kija, kogoś, kto by się w ogóle zainteresował, co się ze mną dzieje. A, że nie miałam to i dałam sobie spokój.

Dałam się ponieść jakimś niesprecyzowanym emocjom i jedyne, co o nich wiem, to to, że są umiarkowanie pozytywne. Wczoraj to osiągnęło apogeum, ale nie obejrzałam tej Casablanki ani nic o podobnej łzawości, by samej się załzawić.
Bo to zawsze pomagało. Miałam od zawsze skłonność do takich żenujących jazd raz na jakiś czas i wtedy się włączało ckliwe tandety, które, trzeźwą na umyśle będąc, wyszydziłabym koncertowo. Głównie za powodowanie tanich wzruszeń. Ale jak już coś jest na wylocie, to byle pretekst się przyda.

A ja się zatrzymuję w pół gestu i zamieram, myśląc o sama-nie-wiem-czym ale najpewniej czymś niewesołym. Albo za bardzo w przeszłość albo za bardzo w przyszłość, podsyconą tą absencją na zajęciach - jak ja mam być odpowiedzialna w przyszłości, skoro..., prawda.

Muzyki też nie słuchałam a jak słuchałam, to np. Ugly Casanovy, który nie nadaje się na takie niezidentyfikowane nastroje, bo natychmiast je identyfikuje z czymś mało pozytywnym.

Nigdy nie miałam skłonności do jesiennych melancholii, przesileń jakichkolwiek i jak miałam podły nastrój to przynajmniej miałam, mniej lub bardziej wart podłego nastroju, powód. A tu takie byle co. Nie lubię byle czego. I nie lubię jak ma nade mną przewagę.


---

A to całe pozytywne nastawienie to muszę wyregulować, stosownie do charakteru. Bo potem nie mówię czegoś, co powinnam była powiedzieć albo wychodzę z tego wniosku i mówię za dużo.

---


Boże, niech się coś stanie. Cokolwiek. Grzecznie proszę, bo mi siebie aż żal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz