Trywialność tytułu jest wyrazem protestu względem wszystkich notek, które powstały pod wpływem upływu czasu i ciągów myślowych i zostały opatrzone tytułem wszyscy-wiemy-której piosenki Boba Dylana. Jak Cię nie stać na inwencję, to zostań przy prostocie, drogi zmienny blogowiczu.
Jeśli powiem, że bycie 20-sto parolatkiem jest przewalone, to niczego nie odkryję raczej. Bywa. Bywa, że siedzisz i uderza w Ciebie myśl, która w innych uderzyła już jakiś czas temu. E tam, nie martwi mnie brak pionierstwa. Raczej cieszy, że lepiej późno niż później.
Najbardziej uwiera fakt zmienności właśnie. Jej tempo w każdej dziedzinie. Zmieniasz się Ty, zmieniają się Twoi najbliżsi, zmienia się środowisko w którym żyjesz, zmieniają się trendy, panta rei, choć z mojego punktu widzenia to panta agit.
Oczywiście, że fajnie, gdy zmienia się na lepsze, zwłaszcza, gdy stare już za bardzo doskwiera ale co jeśli zmienia się na gorsze? Znienacka, po prostu łup! między oczy?
Niestety każdy ma prawo się zmieniać i niestety każdy z tego prawa korzysta i niestety konfrontacja kończy się na albo Ci odpowiada albo do widzenia. I się niestety godzisz na ustępstwa, coby jakoś hulało ale dla Ciebie już hula kulejąc.
I ja wiem, że wszyscy się zmieniają i ja też, tyle, że z własną osobą jestem w stałym kontakcie i tych zmian nie dostrzegam. Rodzice wiedzą o czym mówię zapewne, to samo działa w sytuacji gdy dziecko styka się z dawno niewidzianym kimśtam - np. Babci. Ależ on wyrósł! a rodzic się drapie po głowie, bo cholera no wczoraj był taki sam, nie? To gdzie wyrósł? Zresztą dobrze, że wyrósł. Przyda mu się.
A Babci umiarkowanie to pasuje, bo już ona mu sięga do łokcia, miast do ramienia i w sumie korzystnie, że się rozwija ale nieco tak trochę niezręcznie.
Nieco dziwacznie komuś sięgać do łokcia zaledwie.
Niemal tak samo dziwacznie mi w obecności tych, którzy poszli - a powiem to cholera, powiem - nie tym torem, który by mi pasował. To nie jest żadna personalna pretensja, nie wymagam żeby ludzie się zmieniali pode mnie, wręcz mnie skręca na myśl o kobietach pragnących ulepić sobie chłopca z otrzymanej kupy materiału.
Ale szkoda. Szkoda musieć się uczyć nowej, gorszej wersji kogoś, kogo zaakceptowało się w wersji poprzedniej.
Jeszcze nie postanowiłam co z tym fantem zrobić. Czy pójść i ich spytać, co oni kurde odpierdalają czy brać powietrze w płuca, przystosowywać się i zostawić żale na blogowe poletko. Jedno jest pewne, męczy mnie to cokolwiek.
Co do zmian, to i ja się wpasuję w ten trend. Powstały dwie nowe kategorie, by móc tu więcej wypluwać niż tylko elaboraty nt. upierdliwości kolejnych dziedzin życia, nikomu nieprzydatne recenzje, bo każdy odbiera jak sobie chce czy niekończące się relacje z kolejnych wojaży.
Co jakiś czas bowiem trafiam na blogi, których autorów skrycie podziwiam za zdolność pisania wszystkiego, co powinno zostać napisane i postanawiam, że ja też tak będę pisała wszystko co chcę.
Najczęściej się okazuje, że albo nie mam czasu/możliwości albo wizja skłócenia z 95% znanych mi osób cofa przed pisaniem doprawdy wszystkiego. Na cholerę ja mam z wszystkimi być w stanie wojny? I za jaką cenę? Imponowania bliżej nieznanym jednostkom? Wolne żarty.
Z Wami tak się chyba, ludzie, nie da. Nie ma szans, że po przeczytaniu o sobie per Idiota, ktoś miast się obrażać na śmierć i życie, to się zapyta o co mi chodzi i postara się nie być więcej idiotą.
Jedyna cecha która powinna się w trybie natychmiastowym zmienić, pozostaje taka sama od lat. Niech to szlag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz