12.09.2008

SEEMS MY PRECONCEPTIONS ARE WHAT SHOULD HAVE BEEN BURNED

     Teoria blogowa zakłada, żeby traktować ów blog jako chodnik do rzygania też. 

     De facto od ostatniej notki nie zmieniło się wiele, więc tym razem nie będą to good news for people who love bad news - to ta optymistyczniejsza wersja, ... who love good news też nie - to ta optymistyczna inaczej. Moja radosna (jak mi się wmawia) egzystencja polega na przekładaniu swojego życia z dnia na dzień, chodzeniu w górze od piżamy do sklepu (pewnie byłaby cała, gdybym sypiała w obu częściach, ale mowy nie ma - temu tylko świat załapuje się na widok moich jeansów), odkrywaniu uroków świata wg ludzi bez słuchu muzycznego (ale kto powiedział, że co niezobowiązujące to złe? Ja. Kilka lat temu. Redukuje to ilość myśli poświęconych moim pszczelęcym latom - lepiej wszak nie wracać do tego typu kwiatków.), kawie, papierosach (zaleciało Jarmuschem), rozmowach o wszystkim i o niczym (w takich jestem najmocniejsza), wyjściach na obiad ok. 16:30... 

     Właśnie, ta 16:30. Nie wiem jak to będzie z moim zamążpójściem i macierzyństwem, skoro po czterech? Maj, czerwiec, lipiec, sierpień... Czterech miesiącach tego-dosłownie-samego harmonogramu mam go dość. 

     Ale co? Dostosuję się i będzie pięknie, nie? Pięknie dla Ciebie, drogi mężu; pięknie dla Was Antku i Julko; pięknie dla wszystkich, którzy będą mnie otaczać - do czasu będą otaczać, 'people come and go', nie? - i zapewne z moją elastycznością kosztem zasad i mi zacznie być pięknie. Przynajmniej tak będę utrzymywać, bo nie może się okazać, że mi to nie pasuje. Cóż ja wtedy biedna pocznę, kiedy się okaże, że to co ma mi życie do zaoferowania ni chuja mi nie odpowiada? No alternatywy zbytnio nie mam. Chyba, że zacznę w coś sobie wierzyć. Jak nie w Boga to w reinkarnację. Tak, żeby było łatwiej. Pierdolić, że mi wersja 'łatwiej' nigdy pasować nie będzie (jak i nie pasowała wcześniej). 

     Będę miała kogo oskarżać za wszystko co mnie spotkało - Bóg tak chciał, będę miała się czego uporczywie trzymać - że w następnym wcieleniu będę złotym medalem i wszyscy będą mnie chroniiiiić i uwieeeeelbiać i nosić z dumą. Albo będę Czasem i wszyscy się ode mnie uzależnią a ja od nikogo i będą musieli się z tym pogodzić. Albo piosenką techno, która nikogo nie obchodzi tak naprawdę i może sobie odpuścić chęć bycia Czymś bo i tak nigdy nie będzie. Taki brak skłonności do osiągnięć jest szalenie wygodny.

     A jak nie zechcę sobie nic ułatwiać to będę tym, kim teraz. Bee o godzinie 1:10, którą nurtuje myśl, iż Ziemia jest na nią za płaska. Że jakim prawem ona sobie w ogóle cokolwiek wyobraża więcej, skoro jedyne co dostanie to mniej. Która jak głupia jakaś poluje na wysokiego konia zapominając, że i tak spadnie. I potem ją dziwi, że boli jak spada. Heloł Maleńka, takie są zasady i albo się dostosujesz albo i tak się dostosuj, bo nie ma, że przejebane. Nic nie mamy w zanadrzu. Tylko to na co patrzysz, nic więcej. Sorry lala, nie to życie. Nie ten świat.

     To w takim razie, skoro nie ten to gdzie jakiś inny? Nie ma. Nie mogę przecież z niego zrezygnować tak na amen przez wzgląd na to, co do tej pory i wzbudzaną przez innych nadzieję, że będzie lepiej. Niedźwiedzie przysługi. Muszę się dostosować i mówić, że jest pięknie. Albo będzie. Jak nie uwierzysz, to... to patrz pkt pierwszy.

     Nie podoba się? Pff, wymyślasz. Właśnie, Twój problem polega na tym, że wymyślasz, iż mogłoby być inaczej. Albo co gorsza, że masz na to jakiś wpływ. Nie masz. Nie masz. Nie masz. Nie masz. Nie masz. Nie masz. Nie masz. Uśmiechnij się lepiej, pomyśl, że jeśli innym się udało to i Tobie się uda. I nie myśl, że... Chuj z 'że', w ogóle nie myśl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz