23.08.2008

DANIA: UJĘCIE TRZECIE

     Dzisiaj jestem G. Lucas'em - część trzecia po części pierwszej a część drugą się dorobi. Bo? Bom zalatatana jak tutejsze dwa koty (happily bez cieczki [bo cieczek i rui używa się zamiennie, Sir]) a wieczorami kuzyn podbija do kompa i tak właściwie to się czuję dosłownie jak 'młodsza siostra'. Ja zdaję sobie sprawę, że mogłam się tak czuć od zawsze bo i Gośka i Marcin starsi, aaaaaale... ja chyba mam z nimi kiepskie relacje. Z Marcinem to nawet na pewno.
     O czym to ja chciałam? A. Że wyjeżdżam jutro i leje. Zobaczyłam najważniejsze rzeczy do zobaczenia w Danii (bo to małe jest w sumie, w tydzień można oblecieć) poza Tivoli (80,- za samo wejście? postoję), Bakken (takie inne wesołe miasteczko), no i to Roskilde, którego mi szkoda najbardziej. Cóż począć jednak jak leje jak głupie i wcale się nie zanosi na to, żeby miało się przestać zanosić. 
     Tak więc nadaje do Was Bee after-shopping, ser kupiony (jaaaaakie oniiiiiii tu mająąąąą seeeeeery!!!), płatki czekoladowe na chleb - są, musztarda taka specyficzno-dressingowa - jest, Remoulade - jest i pełno jedzenia na drogę. Bo my mamy z bratem bardzo podobne smaki, więc tylko napiec nam chleba, ciasta, racuchów nasmażyć, kawę z mlekiem (choć wolimy mleko z kawą) w termos wlać i w drogę. Mokrą, jak mówią.
     Wyjeżdżam po kilku zatargach (bo wiecie, ja jestem dziecko z wykolejonym życiorysem i mnie trzeba naprostowywać. I najlepiej, żebym potulnie wysłuchała i w życie wcieliła. Takkk, to jest taki rodzinny mankamencik.), z pięcioma folderami zdjęć, bez pamiątek bo nie lubię takich pierdół, 280 koron mi zostało i raczej już nie wydam - chyba, że po drodze. Z obietnicą, że wrócę przynajmniej do Roskilde i na kolejkę, z katarem od tych powalonych wiatrów, z wizją przystanku w Łodzi i z pocztówkami, których nie wyślę bo zostawiłam jeans'owy adresownik we Warszawie. Albo ew. wyślę z domu. Albo ew. do dziś wieczór wysyłajcie mi adresy na mejla. Albo idę piec to ciasto, coby na głodniaka po Europie nie krążyć (choć ten sznycelek na promie :>... )

     Część druga powstanie w domu na spokojnie. Coby wyszła mniej dziwnie niż to u góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz