Mianowicie Maryla – matka moja, jakby jeszcze ktoś miał problemy z orientacją to tatuś to Lechu – trafiła nagle do szpitala psychiatrycznego. Wszystko było kwestią godzin dosłownie.
Na prośbę ojca poszłam dziś rano wyciągnąć jej numerek do lekarza, jako że Maryla od 10 dni odmawia jedzenia. Bilans spożytych pokarmów szacuje się w okolicach połowy bułki i połowy również, talerza zupy (obie ekhem, potrawy, wmuszone). Szło więc tylko o jakieś lekarstwa wzmacniające, sprawdzenie, czy aby przypadkiem znów jej wrzód jakiś nie startuje… A tu ojciec dzwoni i obwieszcza, że jedzie z nią na Sobieskiego. Na Sobieskiego znajduje się Instytut Psychiatrii i Neurologii, choć w Warszawie wystarczy powiedzieć, że jedziesz na Sobieskiego. Tak samo, jak 'jadąc na Rakowiecką' jedziesz do więzienia. 'Na Kruczą' – na komisariat itp., itd.
Moja pierwsza reakcja? Przyznaję, radość. I nic chyba w tym zdrożnego, ani wyrodnego. Skoro lekarze uznali jej stan za kwalifikujący się… Jej stan, to znaczy ‘zespół Korsakowa’. Objawy takie, jakie opisywałam w kilku notkach – jeśli ktoś ma ochotę na więcej szczegółów lub wręcz przeciwnie, obiektywny opis choroby, Google zaprasza.
Czyli, że co? Potwierdziły się moje diagnozy, że jej stan podchodzi pod psychiatryk. Początkowo chcieli nawet do Tworek, ale okazało się, że…
Że na Sobieskiego nie ma miejsc, więc skierowali do innego, bliżej, koło mojej starej szkoły tak w ogóle. Byłam tam dziś z wizytą. Haha, właśnie – pominęłam te dwie wizyty w wishlist: psychiatryk i więzienie. Czyli kolejne do odhaczenia.
Niby lekki oddział a i tak wyszłam zeń nieco kopnięta – jacyś wyjący faceci, jakieś przedziwne kobiety gładzące się wciąż po włosach, inni faceci patrzący jakby zaraz mieli mnie udusić. Rzadko używam tego wyrażenia, ale tak, to był 'hardkor'.
Drzwi na oddziały zamknięte na klucz, okna też a nadto założone jakimiś metalowymi belami, inny oddział za podwójnymi drzwiami – ten do cięższych przypadków. No fajnie to tam nie jest. I o wiele mniej fascynująco, aniżeli wydaje się to małolatom z boku – tak, zaliczałam się do nich jeszcze dziś rano. Nie żebym srała po nogach, ale no jednak nieswojo. I mimo ulewy, z ulgą wyszłam.
Rokowania Maryli są takie, że tu ją przebadają, 22-ego przewiozą do Instytutu Chorób Zakaźnych – w związku z tą żółtaczką, a potem, o ile jej tam nie zostawią to na oddział neurologii do innego szpitala.
Sypie mi się kobieta, a ja nic. Nadal nie chcę mieć z tym nic wspólnego i teraz, poza troską o jej stan zdrowia (toż chciałam tego psychiatryka głównie po to, by ją wyleczyli, bo to jednak koszmarna egzystencja musi być) przyświeca mi potrzeba odpoczynku. Nie ukrywam, że własnego.
Wszak dziś doszedł był jeszcze jeden aspekt – 1/3 możliwości studiowania za mną. Na zdrowy rozum, odpadają przy okazji pozostałe dwie opcje ale okeej, udajemy, że to nie jest oczywiste i czekamy do poniedziałku.
Jak mi z tym? Z ręką na sercu to nie jestem zaskoczona, wiedziałam o tym w momencie odbierania świadectwa maturalnego. Tak, zebrani tu mili goście, ja doprawdy WIEM jak ona źle mi poszła, zdaję sobie z tego sprawę po stokroć lepiej od Was w kupę wziętych, ale co? Mam się powiesić czy tylko załamać? Przyznacie, że radzenie sobie z porażkami mogę mieć opanowane cokolwiek nieźle. Dlatego owszem, szkoda. Nawet bardzo, ale wstajemy i otrzepujemy kolanka.
Udajemy się na kurs do Danii na cztery miesiące (z możliwością przedłużenia o kolejne cztery) i próbujemy za rok pisać maturę. Przestałam już dbać o ten brak zsynchronizowania metryki z poziomem wykształcenia – ważne by je mieć. I ja je zdobędę, a przecież o to w tym wszystkim idzie.
Czyli dzień wychodzi na zero. Lepiej niż na minus, plusowe dni już dawno poszły się… no, poszły sobie.
I wcale nie zamierzam zastosować się do rady Gośki – uznać, że dramat stał się i nie wiadomo co dalej. Raczej, jak to ja, wyciągnę z tego wnioski i pójdę dalej.
Pees: Przed godziną dokonałam wpłaty na zaoczne. RafaU pyta – po co? By sobie nie wyrzucać, że z czegoś nie skorzystałam. Wyrzuty sumienia, gdybanie – z tym ciężej się żyje, niż z brakiem studiów. Jednak.
 
brak wersów, acz motywem muzycznym były dziś Spit It Out i This Will Make You Love Again, IAMX-a,
ale to już temat na zupełnie inną notkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz