znalazłaś wczoraj w nocy zeszyt z kolonii sprzed 6-ciu lat [Wojcieszów] a także jakieś przebłyski tych następnorocznych [Węgierska Górka '03] a tam wpisy swoich niegdysiejszych znajomych i.. no właśnie, tzw. kolonijnych miłości. oczywiście wyłącznie Pszczelo-stronnych, bo jakżeby inaczej;) wyciągnąć można w tym momencie jeden wniosek - pociągała Cię zawsze potrzeba walki o innych, miast brania to co Ci wręczano i wręcza się do dzisiaj.
znaczące jest to, że wszystkie te wpisy - no niemal wszystkie - cechowała dojrzałość i z tego co pamiętasz, to każdy się z godzinę spinał, zanim coś naskrobał. czyli, że co? już w wieku 14 lat budziłaś szacunek i było wiadomo, że nie zadowala Cię byleco? hm, możliwe:)
jednak clue sprawy jest inne. te wpisy od wychowawców [ha! starsi od zawsze!] cofnęły Cię do lat pszczelęcych i małego rekonesansu w, a niech mnie! użyję tego określenia, facetach którzy przewinęli się do tej pory. jeśli mają te wspominki znaleźć ujście właśnie tu, to trzeba zaznaczyć jedno - pominięci szerokim łukiem są kumple i przyjaciele bo od małego znasz różnicę między tymi trzema formami uczuć, tj. 'koleżeństwo', 'przyjaźń', 'zadurzenie' [o miłości bowiem można mówić raz jeden tylko do tej pory]. pewnym mankamentem sytuacyjnym jest to, że niewielu umiało dostrzec te subtelne różnice i potem dochodziło do...
no więc w przedszkolu nie było żadnego od ciągania za warkoczyki, bowiem do przedszkola nie uczęszczałaś [wielka szkoda, pewnie były by to miłe wspomnienia].
w klasie pierwszej byyyył.....byyył....a:D był! był Grzesio K. o Grzesia Ka się nawet biłaś:> z taką jedną ee? jak ją określisz? w podstawówce była dla Ciebie uwaga - 'krowim bydlęciem' [że też nie dostrzegałaś tej rażącej tautologii. choć może to już był ten talent polonistyczny:P jest jakiś taki środek stylistyczny, gdzie tautologia w epitecie ma potęgować moc rzeczownika, nie?]. poszło o jakiegoś misia... że on jej dał misia jako prezent zaręczynowy i ta się zaczęła wozić, więc po prostu jej przylałaś. no a że oddała...
Grzesio sam w sobie nie wart był bójek, tak patrząc z perspektywy czasu. był tłustawy, bucowaty [początki słabości do sukinsynów!] ale był brunetem. i chyba wystarczyło.
po Grzesiu, także w podstawówce był, pierwszy w historii Pszczelej, Michał. ten przynajmniej był szczupły:P ba! chudy był:) i w miarę wysoki [jak na drugoklasistę]. ale to nie uroda owego Cię urzekła a jego kultura osobista. w czasach, gdy co drugi się lał, klął jak mały szewczyk [Dratewka:D lektura dla klasy 1 SP. oddałaś do biblioteki po 6 latach:D] to taki grzeczny Michał to było coś. i miał taki fajny pieprzyk na czole. bindi takie, nie?
następnie...następnie...następnie...następnie było 5 milionów 130 miłości platonicznych pod tytułem 'pienkny' [to nie były miłości, to było tzw. zaspakajanie potrzeb estetycznych].
ale i pojawił się pierwszy w karierze Marek. Marek był starszy o lat 4 [tradycji stało się zadość, jako że wolałaś, wolisz i woleć będziesz starszych od siebie] i miał twarz jak patelnia ze skwarkami. czyli ideały ideałami, a potem rwiesz się do jakichś przeciętniaków.
i nie ma w tym ni krztyny przesady - to właśnie oni jak i ci, co pod spodem się znajdą, mieli wpływ na Twój gust, wybory, kształtowały się na nich właśnie reguły i od nich odstępstwa.
w ciężkim dla Ciebie okresie ów Marek był Ci najbliższy a że cierpiałaś na skrajną socjopatię i spowodowany nią intrawertyzm to musiał mieć w sobie coś, prawda? dokladnie nie pamiętam co, ale to coś odróżniało go od reszty. odróżniało, czyli nie był kolegą. a ponieważ nie miałaś przyjaciół nigdy wcześniej, to od razu od koleżeństwa przeskoczyłaś myślą do fantazjowania nt. potencjalnych poważniejszych relacji. oj, nie seksualnych bo do mniej więcej 15 roku życia byłaś pruderyjna. chodziło o te wszystkie śluby, dzieci [pominięto etap ich produkcji]. no i coś co chyba świadczy o takim prawdziwym już, dorosłym uczuciu - nigdy nie było Ci go dość.
później był BARTEK K. łojezusie, ale w niego to Ty się wkręciłaś nieźle;D gdzieś nawet masz jego zdjęcie, choć go nie znałaś [intryga w stylu 'weź coś do niego powiedz, on się odwróci a ja cyknę']. starszy był zaledwie o rok, był synem dyrektorki [wysoko mierzyłaś], był chuuuuuuudy, wysooooooooki..... i był blondynem, niech go szlag. grał w tenisa, chodził po górach, był uroczy, miał świetny głos, hm. właściwie to teraz też byś na niego poleciała. a co najważniejsze - przeszedł test.
nie wiadomo skąd wytrzasnęłaś potrzebę poinformowania go o swych jakże płomiennych uczuciach [przerwy spędzałaś siedząc na schodach i podziwiając jego deble i inne sety, nety, chujwieco]. łoczywista nie stanęłaś przed nim tylko na wycieczce do... do... to był wyjazd integracyjny po symbiozie szkół. wysłałaś mu list przez jakąś tam zafajdaną koleżaneczkę.
wszyscy i wszystko wskazywać by mogło, że właśnie wtedy zginęłaś śmiercią okrutną, bo mieć przewalone w szkole z uwagi na uczucie, to koszmar. bo ani to olać, ani uciec ani się wyprzeć ani nic. a tu proszę:> Heros stanął w Twej obronie, słowa z Tobą nadal nie zamienił, ale przynajmniej opieprzał jak się ktoś śmiał. i nie 'zostaw mnie' tylko 'zostaw ją'...Bartusiu, Słoneczko Ty:)
a. nosił koszule w kratę, więc już całkowicie był Twój.
podzielimy to na dwa. jesteśmy dopiero przy szóstej klasie, czyli jeszcze 7 pełnych lat do obrobienia:>
soł cedeen.
Bee
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz