jak niektórym wiadomo,wraz z MiśQiem od samych wakacji miałyśmy ambitny plan wyjazdu na MiśQową działeczkę ale niestety nam nie wyszło....tzn MiśQowi wyszło ale jak się potem okazało to mu wyjazd się niezbyt udał :(....no ale po tych smutnych wydarzeniach w końcu udaliśmy się tam we czworo....tzn sorry-w piątkę,Kuba był,jest i będzie jednym z najistotniejszych letników :D:D:D:D no ale wracając do rzeczy-pojechaliśmy: ja,MiśeQ,Ziom,L&M i mama MiśQa...btw jak dojechaliśmy to się troszkie zaskoczyłam-myślałam że ten domuś mniejszy a tu normalnie kuchnia,salon i jakiś strych w perspektywie.......no,no...
strasznie mi się chciało śmiać z L&M'a bo się chłop krępował zarówno MiśQa jak i jego mamusi....i się stresił bo chciał zajarać ale mu nie wypadało :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D no ale w końcu i mama Zaby i L&M się oddalili i zaczął się że tak powiem,pobyt właściwy...włączyłyśmy Placebo i było coraz to lepiej :D:D:D:D...miałyśmy plan nie spania ale po pewnym czasie sen nas zmógł...no i wam powiem że mnie MiśeQ do łóżka zaprosił....:> i.......poszliśmy razem z Ziomem spać.rano MiśeQ obudził mnie,że niby muszę wstawać bo ciocia jej przyjechała...oczywiście żadnej cioci nie było :/ a spałam króciutko i chciałam jeszcze...ale się zaczęło wyciąganie na szluga i tak kusiła że żem nie poszła lulu ponownie....żyłyśmy sobie jak typowe letniczki w oczekiwaniu na ciocię(która bynajmniej nie przybyła w sobotę :])...jakieś żywionko kanapeczkami,słodyczami,przeleciałyśmy całe Placebo które miałyśmy i Silverchair....MiśeQ mi usnął więc czytałam sobie "Lolitę",ale i mnie Morfeusz dorwał...niedzielka :D:D:D:D wstałam wcześniej od MiśQa i znów oddałam się lekturze...gdy Zaba powstała poszłyśmy palyć i jadłyśmy sobie śniadanko a tu ciocia!troszkę się krępowałam-bo jam nieśmiała ale potem spokojnie poszłam się opalać....no nie powiem żebym się jakoś ogromnie spiekła ale sama jestem sobie winna...a potem hihihihihihihihihi robiłyśmy z MiśQiem coś na wzór spaghetti....skład sosu: pomidory,cebula,koncentrat,szczypiorek,masełko,ser żółty w ilościach sporych i kiełbasa w ilościach jeszcze większych niż ser....no i sól z pieprzem....ubolewałyśmy troszkie nad brakiem bazylii ale i tak było git.aaa i jeszcze żebyście gupki się nie stosowali do wytycznych podanych na opakowaniach od makaronu.......500g klusek gotujemy w 2l wody a nie w 5!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!wszystkim-sie znaczy cioci,MiśQowi i mi to smakowało ale nie dałam rady tego zjeść do końca.sosu było nieproporcjonalnie do makaronu a same kluchy mnie nie rajcowały....wieczorem siedziałyśmy sobie romantycznie przed domkiem,niemal na ganeczku i zagryzając wspomnienia paluszkami opowiadałyśmy sobie o naszych szkołach,miłościach,niedawno widzianych filmach,aktorach którzy nas rajcują i wogóle i w szczególe to jeszcze gadałyśmy o sytuacjach iście dwuznacznych........taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ja wiem,wy już niewiadomo co myślicie a trzeba po prostu zrozumieć że wyjechały dwie przyjaciółki na działkę i nie było szans by nie przemaglować płci menskiej...a dzisiaj to było gupio!!!!!!!!!!!!!!!pogoda bleeeeeeeeee,kapało i przyjechał Józio....bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee eeeeeeeh gdyby nie było dzisiejszego dnia to bym wcale się nie cieszyła że wracamy a tak to jakoś nie byłam sceptyxcznie do powrotu nastawiona...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz