4.07.2009

http://www.osobowoscblogowa.blogspot.com

Dla jednych to pewnie laureat konkursu na Osobowość Blogowa 200x, dla drugich ktoś, kto istnieje na ustach wszystkich internautów, a dla trzecich - w tym i dla mnie - jest to po prostu cecha e-charakteru. na e-charakter już nie poświęcę notki, to winno być jasne, co mam na myśli. Brzmi lepiej niż netcharakeru, ale chodzi o to samo. ktoś, kto lekką ręką potrafi przysiąść w miarę regularnie i wypowiedzieć się na dany temat, względnie zreferować swój dzień, wydarzenie, w którym przyszło mu wziąć udział, etc. I nie dość, że potrafi, to jeszcze ma na to parcie.

Kwestię laureatów sobie odpuszczę, bo chyba raz tylko zerknęłam na dzieło i tu nie ma o czym gadać, to nie był prymitywny blog, a cały kombajn opiniotwórczy, pełen profesjonalizm, który może i słusznie został doceniony, ale mnie odrzucał. Swoją drogą zauważyłam, że jury jara się takimi Projektami. Jaraj zdrów.

Na temat osobowości, które tytuł zyskały za pomocą poczty pantoflowej - teraz to chyba już tylko linkowej - mogę jednak coś sklecić. Ale tylko liche coś, bo z zasady nie czytam blogów autorstwa osób, z którymi skazana byłabym na kontakt jedynie via komentarze. Czytnik naćkany jest blogami krewnych i znajomych Pszczoły, nawet jeśli trzeba by było nagiąć reguły i pod znajomych podciągnąć też ludzi z Blipa. Mimo wszystko to co innego.
Kiedy to było, miesiąc temu? Dwa? Ryknął na rzeczonym Blipie temat ^kominka, że jest, że jakaś akcja dobicia do milionapięciuset obserwujących... Gdyby nie fakt, że akcja Kominek znokautowała mi kokpit, to bym się nie zainteresowała. Potem wyszło na jaw, że to jakaś blogowa szycha, pół Polski go czyta a drugie pół dostało się mi w udziale i nie czytają, bo nie wiedzą o jego istnieniu. A co się robi odruchowo, jak już się dowie o jego istnieniu? Wchodzi się na bloga i patrzy, o co tyle zamieszania. Na dzieńdobry jakaś szydera, niewysokich lotów ale zawsze, to przeczytam z jedną notkę. Czytam i czytam, nie pamiętam nawet o co szło - czyt.: bardzo musiało być ciekawe, skoro nie utkwiło mi to w pamięci - ale wiem, że strasznie nadęte, całkowity przerost formy nad treścią, wynikający zapewne z nazbyt zwielokrotnionej skali samouwielbienia. Niezachwianego za sprawą >1000 komentarzy.

W dobie chwały Paulo Coelho wcale mnie to nie dziwi. Społeczeństwo zatraciło w dużej mierze gen wrażliwości, a że wie, iż jakąś posiadać by się przydało bo jedną z czołowych pozycji na liście cech idealnego partnera zajmuje właśnie Wrażliwość, a u kobiet występuje ona na liście cech wpisanych niejako w płeć, to sobie jakiejś szuka gotowej, do zapożyczenia. Nie ma genu, pozostaje wyłącznie o nim wyobrażenie. A najpowszechniejsze jest takie, że trzeba napuszenie, niekoniecznie z sensem ale z jak najbardziej dętą formą, bo przecież ta wrażliwość to tylko tak na pokaz, taki wabik. Jak już wilk wejdzie do zagrody a Czarna Wdowa uwięzi w czeluściach sieci - nomen omen Sieci - to można sobie wrażliwość odkleić, jak serduszko po Finale wośpu, bo nikt nie rozwiedzie się czy nie rzuci zaledwie, tylko dlatego, że uległ wrażeniu. Wiadomo, na początku się idealizuje, wyposaża w cechy przeróżne, może nie jest wrażliwy/-wa ale cośtam.

I musiałabym mieć wyjątkowego pecha, jeśli trafiłam na gorszą formę Kominka, bo przed rozpoczęciem pisania tej notki zajrzałam doń raz jeszcze i znowu klapa. Nie wierzę, by jego forma wyczuwała, że zajrzę i spadała, dlatego przychylę się jednak do opcji, iż jest zblazowanym, sfrustrowanym grafomanem.

Posłużyłam się tym gościem, jako reprezentantem sporej grupy takich bloggerów. Którzy ujmują przebojowością, formą, kontrowersyjnością i cała ich sława rodzi się za sprawą lansu, kuszenia konkursami... Promocji.

Nieskromnie się do tej grupy nie zaliczę. Tj. Myślę, że skutecznie przedkładam treść nad popularność. Choć racja, tego typu osobowością blogową nie jestem.

Ogólnie rzecz biorąc to nie ogarniam tej całej blogowej filozofii. Bloga trzeba mieć, nawet jeśli się nie jest na Blipie czy Twitterze. Trzeba pisać regularnie, czyli średnio co 2 dni a jeśli co tydzień to należy uprzedzić, od razu zaznaczyć, że notki się będą pojawiać co x dni, bo inaczej to żenada. Bardzo mile widziane - przeciwieństwem jest źle widziane a nie akurat to mam gdzieś - by nie mieszać form, jeśli ma się aspiracje polihoryzontalne i chce się pisać zarówno dłuższe teksty, wstawiać galerie i jeszcze prowadzić dziennik plus zapisy dialogów dnia, należy założyć jeden, dwa... Cztery różne blogi. Nawet jeśli wprowadzono już Kategorie. Winszuję chęci trzymania czterech srok za ogon i to nie jest zarzut pod adresem tych, którzy adresów mają kilka, ale doprawdy są ludzie, którzy nie mają potrzeby rozdrabniania się aż tak, więc po co robić z czyjejś zachcianki zasadę? No i, może nie na skalę Kominka ale, trzeba zatroszczyć się o czytelników, bo jak doczytałam się dziś na Networked Blogs, If a blog is not read by anyone, does it really exist? jeszcze mi brakuje w nawiasie (and even if it does exist but doesn't have comments, is it really read?). A w konfrontacji z takimi wnioskami to coś mi, przyznam, opada.

Tak więc ten... No poza posiadaniem bloga, to pod żaden punkt się nie łapię. Czyli nie istnieję. idź wogle człowieku, nie ma Cie! Nie ma!

To idę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz