20.06.2009

DROGA DO SZCZĘŚCIA, reż. Sam Mendes

   Historia moja i Titanica układa się cokolwiek tandetnie. Otóż czternastego lutego roku 1997 (sobota) udaliśmy się z ojcem do kina. Jak się ma dziesięć lat to nie ma nic dziwnego w chodzeniu do kina z ojcem. Raczej tandetnie wygląda połączenie Titanica i Walentynek.
Się tak jakoś złożyło, że losy Jacka i Rose dane mi było oglądać z piętnaście razy. Z czego pięć w kinie. Później ktoś mnie obdarował kasetą z w/w, do której dołączony był tekturowy gift do zawieszenia na żyrandolu. Niestety, a może i stety, papierowy abażur wisiał na tyle nisko, że doczepiony jeszcze do niego Jack z Rose - kadr z Dźek, ajm flajing! - uniemożliwiłby swobodne poruszanie się po pokoju. Abażur się podarł, ale został zastąpiony lampą. Wskutek tych niekorzystnych zabiegów remontowych Dźek i Rołs wypływają mi ze ściany - tj. tekturka stoi na półce.
Pozostałe dziesięć emisji kładziemy na karb wieczorów z przyjaciółką czy Polsatowskiego szału. Swoją drogą zawsze dzielili film na dwie części. Widać trzy godziny : piętnaście minut im rujnuje rozkład. Żenada.

Trochę chłopakom koncepcja opowiedzenia historii sprzed niemal stu lat
nie wyszła, dlatego trio ze statku - Kate Winslet, Leonardo DiCaprio i
Kathy Bates zdecydowali się nie bawić w trzy różne, dobre filmy, by każde mogło odbudować swój wizerunek, tylko powstało Revolutionary Road.


Lata 50., małżeństwo przechodzące kryzys, On pracuje w firmie komputerowej w ramach, jak się później dowiadujemy z jego własnych ust, kontynuacji kariery swojego ojca. Ona, kiepska aktorka z kiepskich spektakli.
Wpadli w pułapkę schematu Dorosłego Życia, które - jak zwykło się uważać - jest czasem, gdy młodzieńcze marzenia i pasje muszą ustąpić miejsca obowiązkom i nudzie.
Poznajemy ich w momencie, gdy zdają się być u skraju wytrzymałości. Nie mogą znaleźć wspólnego języka, co prowadzi z jego strony do zdrady. Umawia się na drinka z nieśmiałą pracownicą jednego z działów firmowych, podczas którego wyznaje, iż ma dzisiaj trzydzieste urodziny i nie jest zadowolony z kierunku, w jakim potoczyła się jego kariera. Jego słuchaczka zdaje się być zafascynowana towarzyszem i bez problemu budzi się u jego boku. A raczej po spędzonej z nim nocy, bo On, jak przystało na zdradzającego męża, zbiera swoje rzeczy, częstuje ją
papierosem i umyka czym prędzej.

Nie wie, że w tym czasie jego żona przygotowała tort i przeglądając zdjęcia postanowiła, iż zrealizuje jego młodzieńczy plan mieszkania w Paryżu. Pozwoli mu na rozwój zarówno intelektualny jak i duchowy, postara się uratować szczątki tego, co urzekło ją w nim lata temu.

Z początku zdaje się być nastawiony bardzo entuzjastycznie, w ciemno godzi się na porzucenie pracy, sprzedaż domu i wyjazd w nieznane. Trzyma się tego nawet wtedy, gdy kolejni znajomi, których informują o swoich planach, patrzą na sprawę z powątpiewaniem a nawet niedowierzaniem.

Wszystko się zmienia, gdy Frank Wheeler - rzeczony On - dostaje propozycję pracy, bardzo podobnej do tego, co robił wcześniej, lecz o wiele lepiej płatnej. Do tego April - Ona - mówi mu, że jest w ciąży. Te dwa fakty stanowią bardzo wygodne wytłumaczenie dla jego lenistwa. Bo tak należy to rozumieć. Wszak przeprowadzka na inny kontynent, zaczynanie wszystkiego od zera, wymaga nieco aktywności. Obalenia kilku schematów.

Tak, zwykło się uważać, że w obliczu tych dwóch wypadków, należy zachować się dojrzale, odpowiedzialnie i zarzucić marzenia o innym życiu. Z uwagi na ciążę zakładane są rodziny, z uwagi na wysokie pensje stanowiska obsadzane są ludźmi, którzy kompletnie nie interesuje to, czym się zajmują. Bo tak należy, bo tak wszyscy robią, bo jak ktoś chce się realizować, to jest niespełna rozumu. Względnie niedojrzały.

Zapewne wiele jest osób, które potępiłyby April. Ja ją rozumiem. I chyba dobrze, że trafiłam na jej przypadek teraz, gdy jeszcze sama nie tkwię w przegranym związku, z przegraną przeszłością, wdrażając mechanicznie kolejne etapy planu, ułożonego dla mnie przez bez rozwojowe społeczeństwo. Wiem już jak może omamić ciepło posady i pewność comiesięcznego przelewu.

Niełatwo przychodzi sprzeciwianie się wszystkim wokół, dlatego
większość nawet nie podejmuje takiej próby, wmawiając sobie, iż z nimi
jest wszystko w porządku. Po obejrzeniu Drogi do Szczęścia przyjdzie im
to prościej, gdyż April dopuszcza się czynu godnego masowego potępienia.

Choć właśnie ten film pokazuje, iż była usprawiedliwiona. I to nie tylko ona. Może warto się zastanowić, za każdym razem, gdy usłyszymy o przypadku aborcji, co stoi za tą decyzją.

Tak, jeśli to miało wyleczyć Winslet, DiCaprio i Bates z zarazy bezrefleksyjnego melodramatyzmu, nabytej po Titanicu, to zabieg udał się w stu procentach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz