na wstępie pragnę zauważyć, iż pokemonowy krój tematu rozprawy nie wynika ze zboczenia pokemonowego, ale z ubóstwa tutejszej czcionki - polskie litery są i będą małe. ubolewam, acz cóż począć? [przyp. Bee]
witaj Pszczoło z nowym head design'em,
właśnie ta Twoja wyprawa zainspirowała mnie do rozwodu nad tematem dość dla Ciebie kontrowersyjnym. często bowiem spotykasz się z odbiorem Twoich słów jako z bezczelnością. nie powiesz, że nie zawsze jest to błąd;) aczkolwiek dzieje się tak ZA często... ale do rzeczy, niech nastąpi opis sytuacji:
-poszłaś do fryzjera, takiego z pompą, bo wreszcie miałaś grubszy grosz do rozporządzenia i absurd na głowie. idealne wręcz okoliczności do wizyty w lepszym salonie. w związku ze swoim ostatnim odbiciem na punkcie dobrej prezencji [po 20 latach abnegacji to szok] wybrałaś sobie stylistkę, która wykombinować miała coś idealnego. no właśnie, 'miała'...
z początku wszystko bardzo ładnie, wyraziłaś swoje życzenia i obawy [zajęło to 4 punkty] i dałaś jej się wyszumieć i zrobić z siebie gwijazdę stolicy i salonów. w miarę ciachania miałaś coraz poważniejsze wątpliwości, czy pani Monika ma jakikolwiek pomysł na Twoją głowę. bo tnie i tnie i tnie a tu nie zmienia się nic. wycieniowała Ci pół głowy, możesz walczyć z Hiszpanią o tytuł największych schodów w historii ale grzywka, choć faktycznie nieco krótsza, nadal jest stricte beatles'owska, od garnka czy jaktotamsięmówi. nie wyrobiłaś - zwróciłaś jej uwagę, że przydałoby się ją a) skrócić, b) skierować na bok. cień zniecierpliwienia miłej pani dostrzegłaś, ale pozornie dopięłaś swego - grzywkę skrócono i skierowano na prawo. pozornie.
miła pani Monika zainkasowała sumę złotych 76 z kawałkiem, zaproponowała cukierka [uwielbiamy te takie mini, winogronowe rzondzom:)] i poszłaś. wysokiej klasy salon L'oreala nie oferuje niestety usług kosmetycznych, więc 'na paznokcie' poszłaś do konkurencji. [tak tak tak, manicure... jak szaleć to szaleć;D ':D' zniknie jak zaraz sprawdzisz swój stan konta, Maleńka]
wracasz do domu i cóż widzisz? że wystarczyły 3 powiewy wiatru by mit salonu L'oreala upadł - grzywka okazała się być do brwi i prosta wciąż.
ponieważ zasada jest prosta 'takie rzeczy to Pszczoły, nie Pszczołom', więc udałaś się do pani Moniki raz jeszcze. a tu pani Moniki niet. spytałaś uprzejmie, czy może Ci to zrobić ktoś inny [nawet lepiej, bo pani M. ma umiarkowaną orientację w sprawie najwyraźniej]...nie może. ale można zadzwonić po panią Monikę. dobra, niech już dzwonią. dziś był jedyny termin, kiedy miałaś czas na takie ekstrawagancje w związku z własną osobą, dlatego dawać mi tu p. Monikę aletojuż!
przyszła. nie za szczęśliwa, ale co mnie, klientkę obchodzi jej nastrój. [granica zaczyna się zbliżać] jednak nadal miłym, przyjaznym tonem zaprosiła Cię na fotel, spytała w czym rzecz i tnie. grzywka nabiera linii, Ty oddychasz z ulgą i nagle...'odpowiada Pani? bo ja już nie wiem sama o co Pani chodzi'... pardon me? zrywajże te certyfikaty i dyplomy, skoro nadal nie wiesz o co mi chodzi, śliczniutka.
powyższą myśl przekazałaś w sposób nieco sympatyczniejszy acz ze słyszalnym zniecierpliwieniem - 'no chciałabym by, skoro już musi być, szła na prawą stronę i się nie zlewała z lewą tworząc prostą. mówiłam już o tym, ale widać się nie zrozumiałyśmy. tak więc teraz powiem jasno, ma być wyraźny przedziałek, z lewej krócej...słowem, asymetrycznie i to na tyle bym mogła to dostrzec jutro po wstaniu, kiedy nie będę jej pół godziny modelować, jak Pani chwilę temu'
i niby dopięłaś swego, nie dopłacałaś nic za tę, jednak zaledwie, korektę [ale kto ich tam wie, matka uprzedzała, że mogą za to też wziąć z 15 złotych] ale dostrzegłaś w wyrazach twarzy wszystkich pracowniczek i klientów dezaprobatę i zniesmaczenie. 'przyszła taka i się po chamsku wykłóca' - można było odczytać.
a Ty po prostu chciałaś mieć porządnie ZMIENIONą fryzurę.
takich sytuacji zdarzają się miliony na tydzień, kiedy to wyrażasz swoje opinie, potrzeby w sposób dosadny [nie 'dosadny' przecież] a są one poczytywane jako chamstwo, bezczelność i bógwieco jeszcze. Twoi znajomi dzielą się na dwie grupy - tych, do których możesz bez oporu mówić tak właśnie wprost i oni zrozumieją, że nie ma w tym nic złego ale i na mimozy do których trzeba wymyślnych taktyk, by nie urazić bo potem trzeba się nadygać żeby przeprosić [o losie, za co?!], wyjaśnić [wyjaśniaj oczywistości, daleko zajdziesz w rozwoju], etc.
i oto clue rozprawy - czy brutalnie [dla siebie też, bo lubisz niektóre choćby z tych mimoz...nie za mimozowatość, bynajmniej] odseparować od siebie mięczaków, zwracając się tylko tym tonem, który reszta znajomych łapie czy może nieco konformistycznie nadal mieć ton dostosowany do odbiorcy i wychodzić przed którąkolwiek z grup na zakłamaną? [a nie, nie wyjaśnię że mówię o tej drugiej grupie, która obserwuje relacje z tą pierwszą:P]
decyzji nie da się podjąć od tak, jest za poważna w skutkach a Ty masz dentystę o 15 ale zasygnalizowałaś problem, rozpowszechnisz bloga coby każdy widział, że masz niejasność i może sami się dostosują. a jak nie, to zaraz wychodzisz z gniazda niedojrzałych pędraków [te mimozy, nie?] i sprawa sama się rozwiąże. tchórz jesteś:] a może nie? może zwykła dyplomatka?
życzę by znowu nie bolało i nie znieczulili Ci języka na 2h jak ostatnio,
Bee.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz