28.04.2008

List (ł)Ósmy - RAPORT Z OBLĘŻONEGO MIASTA

tudzież 'Bóg jest wielki, a ja MALUTKA', 'Pszczoła w Wielkim Mieście'... cokolwiek, co symbolizuje dla Ciebie nieco tylko uporządkowany wyciąg z Twych losów w okresie.. no powiedzmy... tygodnia, może i mnij

GENEZA DOłóW, RASS!

[ja chyba zrezygnuję z polskich liter, jak to taki badziew ma się potem robić, przyp. Bee]

tu: tekst do 'Little Motel'

i właśnie kiedy wróciłaś sobie do 'We Were Dead Before The Ship Even Sank', myślałaś, że fajnie będzie znów się powywijać do 'Dashboard', zachwycić się 'Spitting Venom'... a tu co? 'Little Motel', płaczące gitary i wersy co jak układanka do każdego wspomnienia pasują. a wspomnienie samo wzięło się stąd, iż właśnie Twoim znajomym zaczęło wychodzić i kiedy Ci tak opowiadają rozanieleni to sobie powtarzasz 'jednak dobrze mi tak jak jest' a umysł nie współpracuje i porównuje z tym co było.

prawie sama, doprowadzona do ostateczności pousuwałaś go...no M, nie? zewsząd niemal. żadnych zdjęć, żadnych archiwów, smsów, chyba już nic Ci nie zostało co by mogło Ci przypominać. no oczywiście poza 'Little Motel' i samą sobą, z którą musisz się dogadać, by myśli raz na zawsze zapomniały ten kierunek.

żeby nie wyjść przed sobą na wariatkę, musisz ustalić skąd to się wzięło w ogóle, ta potrzeba radykalnych cięć. okeeeej, jak mówiłam, nie doszłaś do tego sama ale coś musiało w Tobie być, żeś się tak potulnie zgodziła.
tkwiłaś z M. w impasie, poraz już kolejny i tak by to dogorywało do albo kolejnego 'noclegu' albo do kolejnego widoku jego uhahanej twarzy, że znów poznał kobietę swego życia, a Ty byś udawała przed samą sobą że to miód na Twoje uszy.

jemu rzecz jasna nie jest na rękę skończenie tak wygodnego dla niego układu, dlatego jeśli musiało to nastąpić to właśnie z Twojej inicjatywy. szybkie cięcie, chyba jak o kamień - boli Ciebie a nie jego, co udowodnił brakiem odzewu. nie będziesz sobie Maleńka wmawiała, że to jego, eMowa, subtelność. easy come, hardly gone.


ABSOLVENT ' KA

dnia 25. kwietnia Anno Domini 2008, Bee Pszczelasta stała się była absolwentką LIII Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie.

w ogóle jupiiiiiiiiij i uf uf, po 5 latach..nie tyle wytężonej pracy, co siły całej swej dostępnej, skupionej na osiągnięciu tegoż celu. no dobra, tak naprawdę to wytężyłaś ją podczas ostatnich trzech bo wcześniej wszystko i wszyscy Tobą rządzili tylko nie Ty sama. jak to się ładnie układa:> 3 lata temu skończyłaś 18-tkę i jak na zawołanie, wzięłaś sprawy w swoje ręce;]

postanowiłaś już dobre 7 lat temu co będziesz starała się wprowadzić teraz w życie, tj. 'na anglistykę - patrz!'

ale im bardziej Ci terminy i ostateczności depczą po piętach, tym większego masz pietra, że się nie uda. każdemu się może nie udać, więc na diabła Ci ta presja?

bo tu tak naprawdę w najmniejszym stopniu o studia chodzi. gdyby ktoś Ci dał teraz one way ticket, pewnie skorzystałabyś w te pędy, o studiach myślała jako przejaw ambicji co ją lenistwo zdepcze, trzasnęła drzwiami, wsiadła w to coś na co byłby ten ów ticket i... ale się nie da. widać jeszcze nie wszyscy skorzystali z dobra jakim emanujesz i nie wypełniłaś całej ankiety zgłoszeniowej na Szczęście. czy Brak Pecha. howevah

bo nie zginęła w Tobie ta pewność, że to wszystko to kara za coś. nie da się, po prostu nie da -wg Ciebie- dostawać tyle razy po dupie za NIC. pewnie w środku wierzysz sobie w Boga i go nienawidzisz dlatego wolisz o nim nie pamiętać.

de facto nic Ci w życiu nie wyszło,
skończenie liceum jest chwilowym powodem do zadowolenia - kiedyś musiałaś je skończyć. zwłaszcza, że skończyłaś je w kiepskim stylu.
wszystko to, co Ty nazywasz 'szczęściem', jest jedynie przejawem normalności a raduje Cię tak bo rzadko masz okazję się zetknąć;]

jeśli znajdzie się ktokolwiek, kto zechce zanegować powyższą tezę - zapraszamy do rzucania przykładów, obalimy w mig.

obalimy?:> czyli teraz nastąpi wyjaśnienie, czemu 'absolventka' przez 'fau', tak.

otóż... impreza u Kornela się kłania:)

wspomnę o niej, bo to doprawdy jedna z niewielu okazji, kiedy wybrałaś się na imprezę. i dodatkowo pysznie się bawiłaś [tak, tak - tak jak inni NORMALNIE bawią się na każdej imprezie]

no więc zacznijmy może od tego, że szanowny pan Gospodarz ma duży dom. duży, stary, zaniedbany dom. duży, stary, zaniedbany dom, który zdaje się być świetnym lokum dla tego typu spędów - nie trzeba drżeć o Kossaka, nie pije się z kryształowych kieliszków, nie rzyga się na persa, nie trzeba pucować nic - wystarczy przetrzeć. takk, jak robić imprezy to tylko w domach urządzonych silnie minimalistycznie;)

zszedł się dość pokaźny procent Twojej, byłej już niestety, klasy i co najlepsze - właśnie ten lepszy procent. wszyscy zyskali nowe twarze, stali się rozluźnieni, popuścili nieco wodze swojej nienaganności i okazało się, że będzie Ci jeszcze ciężej to zostawić po ustnym polskim 20-ego.

pojemny dom Kornela ma obszerny duży pokój, podzielony niejako na pół. ta druga połowa ma obniżony próg i mieści w sobie perkusję, fortepian, gitary, piece... no tak, dom muzyka. sala prób. jakoże bawiłaś się z muzykami to dosiedli oni ochoczo instrumentów i wraz ze zwiększającym się poziomem oprocentowania ichniej krwi, jammowali coraz spontaniczniej. a że nie mają jak w studiu u Hołdysa [Zbigniewa, polska legenda muzyki rockowej, prywatnie przyjaciel mojej mamy, przyp. Bee] ścian wyłożonych tekturkami od jajek to niosło na cały dom i można było zapomnieć o muzyce z radia czy czegokolwiek innego.

nie płakałaś, ubóstwiasz jazz. jazz na żywo? dasz się pokroić:) eh, ten jam session w Madrycie...

potem, kiedy już towarzystwo zaczęło się rozchodzić i zabrakło składu - sięgnęliście do dobytku techniki ale do tego czasu było wybornie.

wybornie...Wyborowa...znaczy Gorzka żołądkowa z Miodem + sok pomarańczowy. masz po mamusi tę rękę do właściwych proporcji i wraz z Undrąą [nie podam nazwiska bo nikt poza nią nie pamięta kolejności liter, ot, taki los azjatki, przyp. Bee] robiłyście drinki takie że mucha..Pszczoła też, nie siada. a czemu nie siada? bo jak się położyła o 4 to ziuuuuuuuuuuuuuuuuum, odkryła że jest pięknie nastukana:P

większe wydarzenia tamtejszej nocy?

-bezcelowa wycieczka do bankomatu o 2, kiedy okazało się, że Pizda Hut [nie będę niemiła, nie zmienię tej ostatniej literki w słowie 'Hut'] dowozi do 23. w ogóle to się okazało rano, że bankomat miałaś rzut ...'papierosem' jak to ktoś rzekł, chyba Wio.

-ratowanie Mart od pozbawienia się żołądków w wyniku upojenia alkoholowego

-preparowanie ryżu z zagęszczoną zupką chińską, by imitowała sos [i imitowała indeed]

-wyciąganie Wio z łap jakiegoś napalonego Patricka Swayze dla ubogich

-odkrycie, że mezzosopranistki lat 32 z trójką dzieci, bez matury wcale nie są zadufanymi w sobie utrzymankami

nadto tańce, hulanki, swawole... nabrałaś Maleńka linii, więc mogłaś się wywężać ile chciałaś ['i move like a cat...talk like a rat...sting like a Bee']

podsumowywując ['reasumować' - 'odwoływać to, co się wcześniej powiedziało', hahaaaa;D dopiero musieli się ukłonić Wam i uznać drugie znaczenie, tj. 'podsumowywać'...oto i dowód] - bardzo szkoda, że impreza ta była imprezą wieńczącą wspólne 3 lata, bawiłaś się wybornie, nie miałaś after-drinking'owych dołów

te ostatnie przyszły dziś...

powinnam chyba zatytułować tę sekcję inaczej, ale po co? skoro to było niekontrolowane pozbycie się bagażu, zabranego stamtąd do kieszeni i spisanego powyżej to to nie jest takie całkowicie odrębne.

to byla kolejna próba poukładania Twojego, przerastającego Cię o 6 długości, życia. idźże spać, dziewczyno, jutro sobie odpowiesz czy podziałało

Bee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz