10.03.2004

......o mojej matce......

Ja już nie daję rady!!!!!Dlaczego ja się nie mogę z mamą dogadać....ha!żeby to była kwestia jedynie dogadania się...Ja mam z nią jakiś pokręcony kompletnie kontakt.Często nie mogę już z nią wytrzymać,czuję że wszystko co robi w stosunku do mnie ma mi coś utrudnić.Wiem,że tak nie jest ale...Wczoraj w szpitalu obiecała mi przy lekarce,że nie będzie odbywać z nią rozmów podczas mojej nieobecności...jaka ja byłam naiwna łudząc się,że dotrzyma słowa!!!Idziemy do portiernii a ona w tył zwrot i przepadła na pół godziny w gabinecie.Potem oczywiście przekazała treść tej rozmowy ojcu,ale w wieeeeelkiej konspiracji...a potem się dziwi i wkurza że trzaskam talerzami.Ale ja nie jestem potulną owieczką,którą można pędzić,bić a ona i tak pokornie powłóczy nogami.Zawsze tak było-ona wymyślała mi kolejne schorzenia,robiła wielką aferę za moimi plecami a potem teatrzyk euforii,że jednak jestem zdrowa.No to teraz ta żółtaczka to dla niej jak gwiazdka z nieba...Jej panika,że mam dystrofię....pewnie większość ludzi brało to za normalną matczyną troskę,tylko że realia są zgoła inne.
Tylko,że ona najwyraźniej kompletnie nie myśli o moich nerwach....rzuca od niechcenia DYSTROFIA a ja po obejrzeniu filmu o dystrofikach(chłopak 19-letni,chorował od lat 2 a z jego prześcieradła ścieka mocz i nie ma siły słuchawki utrzymać)wpadłam w histerię od środka.Oglądałam coś,co dla mnie jest przerażające i mam świadomość że to moja przyszłość.....mi spadł wielki kamień z serca jak usłyszałam,że w moim przypadku nie ma mowy o dystrofii a ona.....????Przecież ona to wszystko wymyśliła,od początku wiedziała że to nie to,że nie mam się o co martwić!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz